Żoliborz skrywa mnóstwo tajemnic, zaułków, pożółkłych kwiatów przeszłości, magicznych uliczek i miejsc o których mało kto słyszał. Żoliborz skrywa w swej pamięci ludzi i zdarzenia o których mówimy dzisiaj rzadko, albo nie pamiętamy w ogóle. Dzisiejszy wpis nie będzie dotyczył Żoliborza jako całości - będzie dotyczył jego małej cząsteczki... Magicznej cząsteczki!
Pamiętacie, gdy byliśmy dziećmi, zasiadaliśmy w pochmurne dni w wielkich fotelach naszych dziadków, z gorącą czekoladą w dłoni? Pamiętacie te przepiękne opowieści, te bajki, te historie niesamowite pełne trwogi, strachu i uśmiechu zarazem? Jeśli pamiętacie i chcielibyście poczuć się znowu jak dziecko z głową pełną marzeń i niekończących się przygód to zapraszam do lektury... Opowieść swą zacznę od fragmentu wiersza Ildefonsa Gałczyńskiego...
Na Żoliborzu są ulice takie śliczne,
takie topole, a w topolach taki wiatr,
Gdy przyjdzie wieczór, świecą światła elektryczne
i tak mi dobrze...
takie topole, a w topolach taki wiatr,
Gdy przyjdzie wieczór, świecą światła elektryczne
i tak mi dobrze...
Jest wielka kanapa a na tej kanapie siedzi Kalina Jędrusik - siedzi cichutko, od czasu do czasu uśmiecha się, przysłuchuje się naszym rozmowom, czasem coś nuci pod nosem, czasem cytuje wiersz... Często chciałaby coś powiedzieć, ocenić, ale tego nie czyni - jest bowiem gospodarzem a my jesteśmy jej gośćmi. Tak, wszyscy jesteśmy gośćmi Kaliny i to pomimo tego, że nie ma jej wśród nas od ponad dwudziestu lat...
Ukryte w małej uliczce na Żoliborzu, przytulone do muru domu Kaliny Jędrusik,
niezapomnianej aktorki i piosenkarki - Kalinowe Serce – miejsce spotkań, herbaciarnia, kawiarnia, scena teatralna. Patronką tego miejsca jest właśnie Kalina, która mieszkała
na Żoliborzu przez 20 lat. Kalina wciąż żyje – mimo, że upłynęło już
sporo czasu od jej nagłej śmierci. Żyje dla tych, którzy ją znali i
nadal pamiętają.
Kalina Jędrusik była jedną z najwybitniejszych polskich aktorek. Od 1955
występowała w teatrach warszawskich. Największą popularność zdobyła
dzięki licznym występom w telewizji, m.in. w "Kabarecie Starszych
Panów". Była pierwszą polską seksbombą i wielką miłośniczką kotów. Rozsadzała sceniczne normy, nie liczyła się z etykietą, Była
spontaniczna, żywiołowa, czasem nawet wręcz agresywna. Swoją kobiecość
manifestowała nadzwyczaj otwarcie, nie licząc się z zastrzeżeniami bardziej
konserwatywnej części swych fanów. Wydaje się nawet, że z odrobiną
satysfakcji drażniła ich, pojawiając się w sukniach z ogromnymi dekoltami,
zachowując się z ostentacyjną swobodą...
Łabędzie spojrzenie, potężny dekolt, tygrysie ruchy i głos małej dziewczynki.
Kalina Jędrusik była wyrazista, nie tylko na tle PRL-owskiej szarzyzny.
Tyle że prócz uroku seksbomby posiadała niesłychany talent aktorski.
Teatr był jej ogromną pasją, kamera ją kochała. Aktorka i piosenkarka Kalina Jędrusik miała wiele wcieleń, zaś każde z nich oszałamiało.
Moja opowieść jest opowieścią o "Kalinowym Sercu"... Jest to miejsce wypełnione po brzegi osobowością Kaliny Jędrusik, jej meblami i wszelkiego rodzaju bibelotami. Jest to miejsce wypełnione jej fantazją, teatrem i muzyką. Wokół tego wszystkiego roztacza się absolutnie uwodzicielski zapach kawy i aromat herbaty cynamonowej a dla tych, którzy wejdą do lokalu wyjątkowo głodni, czekają świeże, wymyślne ciasta i prawdziwe trufle w czekoladzie a nawet sałatka według przepisu samej Kaliny Jędrusik!
Do tej niezwykłej kawiarniano-kulinarnej atmosfery trzeba koniecznie dodać odrobinę sztuki... I w tej odrobinie sztuki zatraciłem się zupełnie...
Na zaproszenie przyjaciela Filipa Tłokińskiego miałem przyjemność uczestniczyć w magicznym przedstawieniu - przedstawieniu, które od samego początku było dla mnie zagadką. Czemu zagadką? Otóż wszystkie piosenki o miłości zaprezentowane na scenie "Kalinowego Serca" pisane były pod pseudonimem "Derwid". Derwidem był wielki polski kompozytor, klasyk! I gdy już poznałem tożsamość kompozytora nie mogłem uwierzyć, iz pisał piosenki lekkie, zwiewne, miłosne... Autorzy spektaklu nawet przez chwilę nie próbowali wyjaśnić zagadki podsycając moje domysły "Kim był Derwid? Czemu pisał pod pseudonimem?". I tak było już do końca... Jakim szokiem był dla mnie fakt, gdy wśród zgromadzonych gości ujrzałem Haline Kunicką i Tadeusza Woźniakowskiego...
W przedstawieniu występuje mój przyjaciel Filip, występuje razem ze zmysłową Iwoną Loranc. Głos Iwony jest majestatyczny, refleksyjny i niezwykle silny. Wibrująca niczym słowik, głos ery atomowej! Na ogromną uwagę zasługuje również wystepująca w "Derwidzie" Elżbieta Wojnowska. Elżbieta Wojnowska zachwyca melancholijnymi interpretacjami, dzięki którym przeniosłem się w te odległe czasy, kiedy ludzie kochali tak samo a jednak inaczej...
Oczywiście nie odpowiem na pytanie kim był Derwid? Zaproszę Was na to przedstawienie! Wstęp oczywiście jest bezpłatny! Odpłyńcie i zanurzcie się w atmosferze Żoliborza lat 60 i 70! Zamówcie najprawdziwszą truflę w czekoladzie i herbatkę cynamonową - i wsłuchajcie się w śpiew przeszłości. Niech to będzie piękny, choć chłodny czas przed zbliżającymi się szybkimi krokami Świętami Bożego Narodzenia!