TRANSLATE
Citizen Of The World
czwartek, 31 października 2013
poniedziałek, 28 października 2013
Genderowy Pokaz Jagi Hupało - "Born to Create"
"Szczypię się w policzek, ale jakoś nie mogę się obudzić. Nie, to nie szalony sen po przedawkowaniu Facebooka i zupy dyniowej, ale antyfestiwal performance'u i sztuki w przestrzeni publicznej VARVIE!"
Kilka dni temu miałem przyjemność wziąć udział w pokazie Jagi Hupało w ramach projektu Gender Fashion i AntyFestiwalu.
Jaga Hupało jest hair designerem, twórcą nowych form.
Świadomie obrała drogę tworzenia - zbierając ułamki przeszłości, pozostaje tu i
teraz, konsekwentnie zdążając ku temu, co będzie. Swoją pracą nadaje nowy
kształt rzeczywistości, w widoczny sposób pozwalając ujawnić się osobowości
tych, którzy do niej przychodzą. W nich poszukuje inspiracji, wydobywając ich
charakter, podkreślając urodę, przywracając spokój i optymizm.
Gdy zapytać ją, które gwiazdy czeszą się w jej atelier, z
uśmiechem ucina - to tajemnica zawodowa! Nie jest jednak tajemnicą, że Jaga
Hupało to czołowy hair designer w naszym kraju, a spod jej nożyczek wyszło
niezliczenie wiele docenionych stylizacji, w tym fryzury celebrytów, projekty
specjalne do oper, teatrów, filmów, pokazów mody, jak i galerii sztuki.
Oto opis Jagi do pokazu w którym miałem przyjemność aktywnie
uczestniczyć:
"Coraz silniejszym nurtem estetycznym jest design
indywidualny, w oparciu o analizę potrzeb wynikających między innymi z naszej
seksualności - to wartość dodana do modnego wcześniej stylu uni-sex .
Człowiek - jego potrzeby, pragnienia - to punkt wyjściowy do
działań moich i mojego zespołu. Uwielbiamy poznawać, rozmawiać, tworzyć,
kreować szczególnie w kontekście tkanki miejskiej, blisko sztuki."
Tyle w słowach - charakter imprezy najlepiej odzwierciedlają
zdjęcia:
Etykiety:
Daniel Jacob Dali,
Fashion,
Fryzjer,
Hair,
Jaga Hupało,
Moda,
Pokaz,
Projektant,
Show
Lokalizacja:
Warszawa, Polska
piątek, 25 października 2013
Nie lubię Berlina - jest gorzki.
Berlin jest zimny, pochmurny, szary. Berlin ma metalowe
serce i tętnicę dzielącą cały kraj na pół. Berlin jest ulepiony z kawałków
poprzedniego systemu i wszechobecnego kosmopolityzmu. Berlin to oksymoron.
Względny porządek przygniatający całe miasto swoim ciężarem
wydaje się być wręcz teatralny. Do tego całego tła nie pasują tylko ludzie -
ludzie teraźniejszości - bardzo smutni, albo bardzo kolorowi. Niejednolici.
Niepasujący. Spacerując w deszczu napotykam wspomnienia znane mi jedynie z
książek historycznych. Za wszelką cenę próbuję poczuć tamten czas, przywołać
radzieckich strażników patrolujących wschodnią granicę muru berlińskiego.
Zdecydowanie byłbym buntownikiem kontestującym rzeczywistość NRD. I mieszkałbym
w NRD.
Tysiące opuszczonych blokowisk na przedmieściach, rozdrapane
koparkami centrum przy Unter den Linden, ciężkie bryły Bundestagu zwieńczone
futurystyczną kopułą - rozwarstwienie widać wszędzie. O atmosferze
"muru" przypomina nam jedynie kilka kamyków na asfaltowej ulicy. Nie
lubię Berlina - jest gorzki.
Berlin jednak warto odwiedzić, choćby raz w życiu. A czy da
się o tym mieście pisać optymistycznie? Spróbuję...
Gdyby spróbować określić stolicę Niemiec jednym słowem,
wiele osób zapewne użyłoby przymiotnika "przyjazna". Tętniąca życiem,
multikulturowa metropolia, może nie rzuca na kolana zabytkową architekturą jak Rzym
czy Florencja, ale jest miejscem, w którym zwyczajnie przyjemnie się spędza
czas. Niemal wszędzie można przysiąść na zielonej trawce, odpocząć na
piaszczystej plaży, popedałować wypożyczonym rowerem do ulubionego butiku, a
wieczorem rozłożyć się wygodnie w kinie pod gołym niebem. Nawet wtedy, kiedy
ulice zalewają wakacyjne tłumy turystów, Berlin nie męczy chaosem i jakoś
nikomu nie przeszkadza, że centralna aleja Unter den Linden tuż za Bramą
Brandenburską znowu jest rozkopana. Berlin często nazywa się "wielkim
placem budowy". To jeden z uroków tego miasta - żyjącego, w którym każda
kolejna wizyta pozwala odkryć coś nowego. Tysiące muzeów, galerii, klubów,
obiektów sportowych - to wszystko sprawi, że czas spędzony w stolicy Niemiec na
pewno nie będzie czasem nudnym.
Berlin nie miał tak tragicznej historii jak Warszawa, ale z
pewnością jest miastem z bolesną i trudną przeszłością. Zniszczony w czasie II
Wojny Światowej, zniewolony przez faszyzm, podzielony w czasie zimnej wojny, a
następnie połączony po upadku muru. Z tego chaosu wyłoniło się miasto
elastyczne, choć pełne skrajności. Berlin z całym natężeniem fal imigrantów,
emigrantów, artystów, mniejszości seksualnych i kolorów udowadnia, że jego
największą wartością jest tolerancja.
Etykiety:
Berlin,
Berliner mauer,
Bernauer Strasse,
Brama Brandenburska,
Bundestag,
Deutschland,
germany,
Hoeneker,
Kreuzberg,
Niemcy,
NRD,
RFN,
Unter den Linden
Lokalizacja:
Berlin, Niemcy
Subskrybuj:
Posty (Atom)